Całe życie byłam przekonana, że to bardzo elegancki bal, gdzie każda kobieta ubrana jest w długą suknię , wygląda pięknie i cudownie. Hmm... Troszeczkę się pomyliłam.
W mojej szkole, huczało, nauczycielki pytały "Jesteście przygotowani na studniówkę? Sukienki są? Garnitury są? A program studniówkowy wymyślony?", tak, to było zdecydowanie męczące.
Chodziłam po centrach handlowych, galeriach, małych sklepikach i NIC. Nie podobała mi się żadna sukienka. Szukałam takiej, której nie będzie miała żadna inna dziewczyna i szkoda mi było pieniędzy na ekstra drogą kieckę, którą ubiorę tylko na tę jedną okazję. "Gdy się czegoś szuka/potrzebuje, wtedy nic nie ma, kiedy nic nie potrzeba nagle jest wszystko". 1,5 tygodnia przed studniówką opadły mi ręce, wiedziałam tylko, jakie chcę buty jednak po odwiedzeniu dwóch sklepów ZARY, w których nie było moich wymarzonych butów zadowoliłam się droższą wersją kupioną w dzień balu(!). Sukienkę trafiłam na przecenie w Pull&Bear za 49,90zł (!!), ryzykowałam kupnem rozmiaru S, ale kto nie ryzykuje ten nie ma.
Do tego kolczyki, naszyjnik, pierścionek i byłam gotowa. Oczywiście wszystko kupione dzień przed/w dzień studniówki.
Zabawa była jak najbardziej udana :))))